Ciekawą teorię podsunęła mi dziś książka, do której zajrzałam szukając hasła otwierającego rozważania nad sobą, nowym tekstem, piosenką, czy scenariuszem, który, lekko już znudzony, czeka na moje natchnienie. Ktoś porównał dyskusję do tańca, a konkretnie rzecz biorąc, zasugerował, że zmiana podejścia do samego zagadnienia dyskusji, zdecydowanie wpływa na to, czym ona może się zakończyć.

Podczas zajęć z negocjacji handlowych, na które uczęszczałam bodajże na trzecim roku studiów, dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. Na tyle ciekawych, że większość z nich do dziś pamiętam i korzystam z nich w codziennym życiu. Co na przykład? To, że negocjujemy stale. Z partnerem, dziećmi, koleżanką z pracy, przyjaciółką. Negocjujemy nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Każda ze stron ma własne argumenty, każda dąży do tego, aby...

No właśnie, co powinno być celem naszych dążeń? Jakie zakończenie negocjacji powinno być najbardziej pożądanym ich efektem dla każdej z negocjujących stron? Zanim zetknęłam się szerzej z tym zagadnieniem, odpowiadałam na tak zadane pytanie bez wahania: "wygrana". Potem, nieco już mądrzejsza, że "kompromis", a dziś wiem, że tylko "wygrana-wygrana" nosi w tym kontekście znamiona sukcesu.

- O co chodzi? Przecież każda ze stron nie może wygrać!
- A właśnie, że tak. I, żeby było ciekawiej, to, czy jedna ze stron wygra w istocie więcej, a druga mniej, jest rzeczą drugorzędną. Czasem po prostu jedna ze stron nie może dostać tyle, ile by chciała i na odwrót. Jednak, jedyne, co się liczy, to pewność, że obie strony negocjowanego problemu czują się wygrane.

Ta teoria, leżąca u podstaw skutecznych negocjacji, kłóci się zdecydowanie z koncepcją konfliktu rozpatrywanego w kategorii starcia, bitwy, czy też wojny. Samo powiedzenie: "Nie atakuj mnie!", albo "Nie uciekaj do narożnika." ustawia nas w pozycji uczestnika pojedynku, w którym nie ma mowy o dwóch, czy dwojgu wygranych. Ktoś przegrywa, kto inny wygrywa.

Jednak, kiedy spojrzymy na dyskusję, jak na taniec, "podczas którego obaj uczestnicy muszą nauczyć się nowych kroków, żeby obu się powiodło, możliwe jest (...) poszukiwanie dobrego dla wszystkich rozwiązania". Wystarczy, że zamknę oczy i już staje mi pod powiekami obraz dwóch istnień, stających naprzeciw siebie i, z początku niechętnie i nieporadnie, depcząc sobie po stopach, tańczących w rytm sobie tylko znanej melodii, by po chwili odzyskać pewność, nabrać płynności ruchów na wspólnej drodze do porozumienia.

Oczywiście nie chodzi o to, byśmy tańczyli dyskutując;), lecz pamiętali o tym, co dzieje się z naszymi ciałami i emocjami, kiedy przestajemy walczyć, a zamiast tego zaczynamy "tańczyć". Jakkolwiek źle by nam szło początkowo, z biegiem czasu będzie nam łatwiej wytańczyć właściwą melodię i pozwolić, by poniosła nas ku porozumieniu, którego nie zdmuchnie byle podmuch powszednich huraganów. Tańczmy zatem:)

Muzyczka do Kawki:
https://www.youtube.com/watch?v=b24a_2NPleg&ab_channel=Miramax

7 lutego 2024r.