Kręci mnie to wyłapywanie pozytywów coraz bardziej:) Bywa, że traktuję to jak wyzwanie, ale dużo częściej otwieram się na to, co dzieje się poza moim wpływem i obserwuję i uczestniczę i zaskoczona jestem tym, co nieraz z "puszczania wolno" wynika.

Dajmy na to, nasz wyjazd do Kraśnika. Umawiałam się na niego od dwóch miesięcy z niezwykle utalentowaną, związaną z teatrem, osóbką. Miałam się stawić przed godziną siedemnastą w tamtejszym centrum kultury, wraz z moim zespołem treatralnym, dorosłym. Dla uproszczenia sprawy, wykorzystując małoliczny skład zespołu, postanowiliśmy pojechać jednym autem. 

Godzina wyruszenia spod domu, zbliżała się nieuchronnie, a ja trwałam w totalnym spokoju. Godzinę przed, byłam już ubrana, umalowana i spakowana. Pozostało tylko wrzucić coś na ząb i w drogę. Tomek odgrzał mi jedzenie, za co byłam mu ogromnie wdzięczna. Zjadłam i wyszliśmy. Wsiadamy do auta, Tomek naciska guzik od zapłonu i... naciska go ponownie i... 
- Nie odpalił.
- ...

Wiedziałam doskonale, co to znaczy. Dwa miesięce temu mieliśmy podobną sytuację. Wtedy wracaliśmy z koncertu, na którym były z nami także nasze dzieci, nasze nagłośnienie i totalne zmęczenie. Koncert skończył się późno... na tyle późno, że znaleźliśmy się, oko w oko, z niezbyt ciekawą sytuacją, tuż po północy, nie wiedząc przez chwilę, kto mógłby nas teraz wyratować z opresji. Skoro wtedy zachowałam spokój i szybko znaleźliśmy rozwiązanie, to, dlaczego miałabym nie poradzić sobie także tym razem?

- Dzwoń do sąsiada - nawet bez wykrzyknika na końcu. To było bardziej stwierdzenie faktu, niż polecenie, czy rozkaz.
Jednak Tomek, zamiast sięgnąć po telefon, w milczeniu wysiada z auta, podnosi maskę, przygląda się, zastanawia. Ja się nie zastanawiam, ponieważ wiem, że nie ma nad czym. Szukam telefonu do sąsiada. Nie mam. Dzwonię zatem do jego żony.
- Cześć!
- Cześć Kasiu, co tam?
- Jesteście może w domu?
- Właśnie weszliśmy, a co?
- Suuuper! Bo my właśnie stoimy pod bramą, akumulator nam padł. To znaczy powinien zaskoczyć, ale chwilowo się zbuntował, czy twój mąż mógłby nas poratować? Macie kable?
- Tak, mamy. Już w tej chwili, czy może być za jakieś piętnaście minut?
- Wiesz... za półtorej godziny powinnam być w Kraśniku, a po drodze jeszcze zgarniamy dziewczyny z mojego zespołu... 
- Czyli teraz.
- Jakby się dało...
- Już do was jedzie. 
- Dziękuję Kochana, ratujecie mi tyłek!
- Nie ma za co:)

Tomek jest tak spięty, że nawet nieszczególnie potrafi się cieszyć, że sąsiad chce pomóc, ale widzę jak ulga powoli rozlewa się po jego twarzy. Pewnie zastanawia się, czy akumulator da radę. Da. Ja nawet przez chwilę w to nie wątpię. Ani jedna "urwa" z mych ust nie poleciała, jedynie "przecież to normalne, ja jadę, więc musiało się coś zadziać". I coś w tym jest. 

Piszę do dziewczyn, że będzie obsuw, że czekamy na sąsiada z kablami. Do jednej, która nie odpisuje, dzwonię. Kiedy słyszę jej głos w słuchawce:
- No cześć, co tam?
Nie wytrzymuję i zaczynam się śmiać. Śmieję się głośno, próbując jednocześnie wyduścić z siebie to, co chciałam przekazać:
- Nie... nie uwierzysz... co się... co się... stało.
- No mów - ona także śmieje się już wraz ze mną - ja dostałam dzisiaj rano okresu.
To tylko mnie podkręca i potęguje salwę śmiechu trwającą nieprzerwanie.
- A my... my... nie możemy odpalić. Nie mogę... aż mnie brzuch boli... nie mogę... kurde, to moje szczęście... no nie dam rady... padnę zaraz.
Teraz śmiejemy się już obie, nie mogąc się porozumieć. W końcu biorę głęboki wdech, zbieram się w sobie i stopuję głupawkę.
- O! Jest już nasz kochany sąsiad. Jak tylko ruszymy, dam ci znać.
- Dobra, to czekam.
Rozłączyłam się, a chłopaki już wpinają kable. Auto zaskoczyło niemal od razu. Uff... choć w sumie wiedziałam, że tak będzie. Wysiadam z auta, a jednocześnie odbieram telefon od drugiej z trzech czekających na nas koleżanek. 
- Już odpalił, zaraz ruszamy. Mogłabyś skoczyć do sklepu?
- Jasne, a po co?
- Poczekaj chwilę, muszę ucałować sąsiada.
Ściskam go, daję buziaka w policzek i biegiem wracam do auta, Tomek rusza.
- No już. Jak możesz to idź i kup wino, bo ja już nie zdążę. Wytrawne, albo półwytrawne, odkręcane... 
- Dobra, idę.
- Będziemy za kwadrans.
- Ucałować sąsiada? 
- No musiałam mu podziękować za ratunek:) Zaraz będziemy.

I byliśmy, a ona kupiła wino i nie tylko ona. Okazało się, że dwie pozostałe także kupiły, bo nie wiedziały, czy ja kupiłam... W efekcie, nie tylko w trakcie spektaklu, gdzie to wino jest głównie naszym rekwizytem, ale także w drodze autem do Kraśnika, poprzez blokady rolników, którzy akurat tego dnia, co zupełnie mnie nie dziwi :D, postanowili wyjechać traktorami na polskie drogi i w drodze z powrotem, poprzez te same blokady i nieco na około, popijałyśmy troszkę i śmiałyśmy się do łez, rozbawiając także naszego niezłomnego kierowcę, który dzielnie włączał się w rozmowy wszelakie, pozwalające nam na oddech, którym jest ta zwariowana nieco i nieraz naszpikowana przeszkodami, zabawa w teatr.

Podsumowując, mogę powiedzieć jedno, grunt to znaleźć dobrą stronę, nie dać się, nie załamywać, szukać rozwiązań, zamiast zakładać ich brak, podchodzić do tego co nas spotyka z luzem, na ile to możliwe, i śmiać się do łez najczęściej jak się da, choćby pozornie sprawy zupełnie nie układały się po naszej myśli.

Nasz wyjazd był niezwykle udany, podobnie jak sam występ. Mimo, iż na scenę wpadłyśmy praktycznie prosto z drogi, w biegu rozkładając rekwizyty w kulisach, zmieniając obuwie i witając się z gospodarzami tego teatralnego wydarzenia, okazało się, że energia, z jaką wparowałyśmy tam bez oddechu, poprowadziła nas pięknie, od samego początku do samego końca, porywając publiczność i sprawiając, że nasz spektakl był dynamiczny, mocny i zabawny jednocześnie. Zupełnie jakby te drobne przeszkody (o lakierze do paznokci, który tuż przed wyjściem z domu, jednej z nas spadł na podłogę, rozbijając się i plamiąc lodówkę, nawet nie wspominając :P), wzięte z dystansu, dały nam dodatkowego, mega pozytywnego kopa.

Nie to, żebym prosiła się o przeszkody, ale tym razem uskrzydliły mnie, nie ma to tamto;)

Muzyczka do Kawki:
https://www.youtube.com/watch?v=6YjpbV0wceo&ab_channel=D%C5%BCem-Topic

20 lutego 2024r.