Nie wiedzieć czemu, przypomniały mi się świąteczne prezenty. Może dlatego, że lista rzeczy do kupienia, z ostatnich tygodni grudnia 2023, wypadła dziś z mojej kieszeni, a ja, sięgając po nią, pomyślałam, że to było już tak dawno, a zarazem całkiem niedawno...

Bieganie po sklepach, w minionym roku, w przedświątecznym szale zakupowym, przybrało u mnie nieco mniejszą skalę, niż zwykle. Przez chwilę rozważałam nawet, czy to nie za sprawą Akcji "Świąteczna Integracja", którą zainicjowałam niegdyś i napisałam scenariusz spektaklu, który jej towarzyszył. O czym opowiadał? Był swoistym paszkwilem na "dziki pęd", któremu ulegamy w okresie przedświątecznych przygotowań. Obśmiewaliśmy zakupy, prezenty, które częstokroć nie mają nic wspólnego z tym, czego oczekują obdarowywani, spotkania przy świątecznym stole, zbyt dużo jedzenia i przemęczenie spowodowane szałem przedświątecznych porządków.
- Po co to wszystko? - pytaliśmy widzów i odpowiadaliśmy na tak postawione pytanie.
No właśnie, po co?

Pod koniec spektaklu padało zdanie: "Najważniejsze byśmy serce w to wszystko wkładali, byśmy ten czas wyjątkowy prawdziwie ze sobą spędzali." Cóż, rozumiem własne przesłanki z tamtych lat, lecz dziś inaczej patrzę na wszystko, co wtedy zawarłam w scenariuszu. W tym roku w ogóle nie odczułam przedświątecznej gonitwy. Zakupy stanowiły raczej stosunkowo przyjemny przerywnik we wszystkim, co działo się oprócz. A rodzinne spędzanie świąt zawęziło się w zasadzie do grona naj, najbliższych i dobrze mi z tym było, jak nie wiem co.

Co do prezentów, jak zwykle trochę za dużo kupiłam drobiazgów, którymi uwielbiam zaskakiwać nasze dzieci. Zresztą, one tak do tego przywykły, że jeden, "większy" upominek, zamiast tych drobnych i często dosyć zaskakujących, mógłby je rozczarować. Dlatego bawię się w to nadal i wyszukuję różne, "smakowite kąski", pasujące do ich charakterów i zainteresowań, naprawdę nieźle się przy tym bawiąc. 

Bardzo lubię także prezenty wykonane samodzielnie, niestety na to zabrakło mi jak zwykle czasu. Za dużo w okresie przedświątecznym mam zajęć poza domem, by znaleźć chwilę na jakiekolwiek "robótki ręczne" poza wymiataniem kurzu z kątów i takimi tam, nie mającymi nic wspólnego z upominkowymi wyzwaniami. Lecz nasze dzieci też to lubią i Tomek także, dlatego czasem przygotowują coś samodzielnie, miło mnie zaskakując. 

Kiedy dzieciaki były młodsze, często powtarzałam im, że obdarować kogoś można na milion sposobów, a nasz podarunek nie musi nic kosztować, poza włożonym w niego sercem. Zapewne dlatego często dostawałam rysunki, plastelinowe figurki, czy inne cudne rękądzieła, z których część przetrwała do dziś. W tym roku nasze córki ponownie przygotowały małe rysunki dla każdego z naszych gości i dla nas, a synio zaskoczył mnie totalnie upominkiem, który częściowo wykonał samodzielnie, na tyle kryjąc ten fakt przede mną, że zupełnie się go nie spodziewałam.

Wraz z Tomkiem kupił mi kolczyki. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że wziął jedno ze "starych" pudełek po biżuterii, okleił boki brokatową taśmą, wieczko pokrył od góry watą imitującą śnieg, a na jego środku przykleił choinkę, wyciętą z kolorowego papieru, wewnątrz pudełka umieścił kolejną porcję waty i kawałek złotego łańcuszka, skrywając pod tym kolczyki, które stanowiły meritum, kulminację, początek i koniec tych, mozolnych zapewne, zabiegów. Kiedy otworzyłam torebkę prezentową, a potem obejrzałam to rękodzieło, słuchając jednocześnie opowieści córek o tym, ile mu to wszystko zajęło i, jak bardzo się starał, pomyślałam, że nauka w żadnym razie nie poszła w las, a efekty totalnie przerastają moje oczekiwania.

P.S. Wyprzedzając wymowne "a-ha", które zapewne padłoby z ust jednej z dziewczyn tuż po przeczytaniu ostatniego akapitu, dodam, że córeczki także, niejednokrotnie zaskoczyły mnie już podobnymi niespodziankami. Opisuję to pudełeczko, ten niezwykły upominek, ponieważ leży właśnie tuż przede mną, obok komputera i dosłownie wprosiło się na tę Kawkę;) 

Muzyczka do Kawki:
https://www.youtube.com/watch?v=aAkMkVFwAoo

1 marca 2024r.