Mój bluszcz, moja chluba, moja przyjemność, kiedy siadałam w jego cieniu, moja zasłona przed wiatrem i niechcianym spojrzeniem pracowników firmy budowlanej uwijających się za płotem rok temu, zieleń kojąca i ciesząca oko, obumarł. Nie wiem, co zrobiłam nie tak. Może odezwała się moja "anty-ręka" do roślin?

Kupiłam sobie książkę - zbiór artykułów pisanych przez psychoanalityków, psychologów, terapeutów pracujących ze związkami. Widziałam ją już jakiś czas temu, przyciągnęła moją uwagę, kiedy odwiedzałam jeden z nielicznych już, lecz wciąż istniejących, punktów Kolportera. Ale wtedy stwierdziłam, że nie jest mi potrzebna, przecież mam udany związek.

Byłam dziś w taniej odzieży. Nic nadzwyczajnego. Nie pierwszy, nie ostatni raz. Jednak coś przyciągnęło moją uwagę. Pani ekspedientka i nasza rozmowa tuż przed "wyrokiem". 

 

Muzyczka do Kawki:

11 kwietnia 2024r.

Ja to ta, którą mijasz w drodze do domu, albo z, biegnącą na autobus. Z mniejszą lub większą determinacją, ale jednak. Dziś pomyślałam, że to taki bieg w chodzie, czy chód w biegu, jak zwał tak zwał, ale biegam nawet, kiedy teoretycznie mam jeszcze dostatecznie dużo czasu, aby zdążyć na przystanek przed planowanym przyjazdem autobusu. Dla sportu? Nie, dla pewności, że kierowca ponownie nie zrobi mnie w chlusta i nie odjedzie przed czasem, co niestety kilkakrotnie już miało miejsce.