Nadganianie Kawek, to karkołomne zadanie, lecz potrzebne mi, jak nie wiem co. Jak tylko odpuszczam, macham ręką i mówię: "A huk z tym! Napiszę, nie napiszę, niewielka różnica." po chwili, a czasem po dniu, dwóch, czy trzech, dojeżdża mnie naprawdę ciężka refleksja, że "tak być nie może".

Czas odrzucić wszelkie wątpliwości i być w tym na sto procent. Większa wiara w siebie, to większy spokój, o jaki trudno zwykle w naszym codziennym życiu. Wierząc w siebie bardziej, nie musimy się napinać, spinać i pytać, raz po raz: "Jak mi poszło?".

Pozostając przy jasnej stronie życia, chciałabym podzielić się pewną historią. W zasadzie jest to bardziej historyjka, mały wycinek z pewnego sobotniego przedpołudnia, który sprawił, że dzień rozpoczął się jakoś tak... weselej. 

Kręci mnie to wyłapywanie pozytywów coraz bardziej:) Bywa, że traktuję to jak wyzwanie, ale dużo częściej otwieram się na to, co dzieje się poza moim wpływem i obserwuję i uczestniczę i zaskoczona jestem tym, co nieraz z "puszczania wolno" wynika.